Pozostawiając swoich drogich przyjaciół w Beaver River, Elizabeth i Wynn przejmują jeszcze bardziej prymitywną placówkę na północnym zachodzie Kanady. Elizabeth czuje się całkowicie odizolowana, bo miejscowe Indianki boją się nawet na nią spojrzeć. Kiedy mały Sammy zniknął z ich życia, Delaneyowie myśleli, że najbardziej druzgocące rozczarowanie w życiu mają już za sobą. Czy będą w stanie sprostać nadchodzącym wyzwaniom?
Kolejny tom z serii "Głos serca".
Delaneyowie osiadają w Smole Lake - wiosce większej niż Beaver River, jednak chaty bardziej przypominały tu rudery. Elizabeth zmaga się z trudami nowego, ciasnego lokum. Okopcona kuchenka, ręcznie wykonany stół, dwa drewniane krzesła, kominek, zapadnięte łóżko, kilka półek z desek, zapadający się dach, klepisko - oto co zastała w nowym domu. Wynn nie ma nawet biura. Nie ma wody z pompą, wodę trzeba nosić ze strumienia oddalonego o pół kilometra od osady. W domu nie ma wychodka. Sklepik w osadzie jest słabo zaopatrzony/
Elizabeth jest pierwszą białą kobietą jaką zobaczono w tej wiosce. Żaden z Indian nie zna angielskiego, nawet właściciel sklepiku zna tylko kilka słów. Na szczęście Elizabeth umie mówić w dialekcie indiańskim. Mimo tego nie jest w stanie nawiązać kontaktów z miejscowymi. Indianie ignorują ją. Ubolewa nad tym.
Na szczęście Elizabeth ma przyjaciela - to pies Kip, z którym chodzi na spacery.
Momentem przełomowym staje się pożar lasu. Ponieważ na miejscu nie ma wojowników, Elizabeth stara się uratować mieszkańców wioski, w czym pomaga jej apodyktyczny dotąd właściciel sklepiku. Pomagają im wspólnie przetrwać pierwsze dni po pożarze.
Gdy do wioski wraca wódz, okazuje się, że pozycja Elizabeth wśród Indian zmienia się diametralnie.
Ale u Delaneyów nic nie jest stałe. Władze policji konnej mają dla Wynna nowe zadanie....

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz