niedziela, 7 października 2007

Magnat

Książka mojej ulubionej pisarki Marii Rodziewiczówny z 1900 roku, rozwija wątek konfrontacji dwóch światów i straconych złudzeń. I jak większość jej powieści czyta się świetnie. Fabuła wciąga, bohater jest posągowy, niemal mityczny, w czym przypomina Marka Czertwana z "Dewajtis". Jego walka o honor jest imponująca, choć wielkopańskie ambicje podobały mi się już nieco mniej.
Tytuł może mylić, (tym bardziej że jest film pod tym tytułem, który mówi o czymś zupełnie innym), bo nie o magnacie tu mowa, ale o zubożałym ziemianinie, który zostaje rządcą u bogatej magnatki Wojewódzkiej. Po jej śmierci jest przez jej rodzinę niesłusznie oskarżony o kradzież gotówkowego spadku. Wyjeżdża na swojej czystej krwi klaczy (wykupił jej matkę przed śmiercią) w poszukiwaniu ziemi i pracy, pamiętając jednak o zemście za to posądzenie i plamę na honorze. Chce być wreszcie na swoim, nie pracować za pieniądze, więc kupuje korzystnie majątek Mniszew. Nie straszny mu widok trzech mogił przed gankiem, który wszystkich potencjalnych nabywców tej ziemi odstraszał, nawet daje na mszę za duszę dawnych właścicielek. Wreszcie jest na swoim. Może wziąć się do pracy i sprowadzić matkę i sierotę Józię, którą przygarnęli. W okolicy Mniszewa mieszka jego krewny, dzięki któremu Aleksander poznaje towarzystwo. Jest tam także hrabianka Gizela, w której bohater się zakochuje. Hrabianka jednak igra z uczuciami zubożałego szlachcica, w czym przypomina Izabelę Łęcką. Bawi ją i fascynuje tak odmienny od tych których zna mężczyzna, ale małżeństwo to jednak poważna sprawa i trzeba wybrać rozsądnie. Trudno jej wyjść poza swoją sferę, Aleksandra traktuje głównie jak rządcę. Jednak dla niego to wielka miłość, z której nie potrafi się otrząsnąć. Okoliczne towarzystwo docenia zdolności Aleksandra i podziwia go za to jak sobie radzi z Mniszewem. Każdy go chce jako rządcę swego majątku, ale on przyjmuje za punkt honoru, żeby nigdy już nie pracować u nikogo za pieniądze. Jednak dobroczyńcom i przyjaciołom pomaga. W tym Gizeli.... Bohater mi się bardzo podobał, choć nie jest kryształową postacią. Jest dość gwałtowny i pamiętliwy. Nie potrafi znieść zniewagi i musi się zemścić na tych, którzy sponiewierali jego honor. Nie mogę mu jednak darować miłości do tej pustej arystokratki - Gizeli. Miałam nadzieję, że się w końcu opamięta. Żal mi też było Mniszewa i tej staruszki, która wprowadziła się do tego domu i jej dalszych smutnych losów. Zakończenie mogło być zupełnie inne. To tak jakby Aleksander nie myślał o Józi, o matce. Tylko o tej nierozsądnej miłości. Jakby ta ostatni ujma na honorze była dla niego nie do wytrzymania...

Brak komentarzy: