To barwna opowieść o legendarnej już wyprawie antarktycznej pod dowództwem Ernesta Shackletona. Gdy Amundsen w 1911 roku i zaraz po nim Scott zdobyli biegun południowy, ich rywal sir Ernest Shackleton wyruszył w 1914 roku w „ostatnią wielką podróż na ziemi” – by przebyć od jednego do drugiego brzegu Antarktydę. Popłynął z 27 towarzyszami na statku ENDURANCE, ale rejs zakończył się katastrofą, gdy statek został uwięziony, a po przeszło pół roku – zmiażdżony w lodowym paku Morza Wedella, rzucając załogę na desperacką wojnę o przeżycie. Ich ucieczka z „piekła” – wielomiesięczne dryfowanie na krach, wycieńczająca podróż szalupami na Wyspę Słoniową, 800 milowa eskapada ratunkowa na 7-metrowej łodzi na wyspę Georgia Południowa po rozszalałym Atlantyku, nieprzerwana 36-godzinna przeprawa przez góry i lodowce na drugi brzeg Georgii – jest jedną z najwspanialszych pionierskich historii.
Ta podróż statkiem Endurance miała być zaledwie początkiem wielkiej wyprawy antarktycznej. Okazało się, że 27 marynarzy, badaczy i naukowców musiało stoczyć dwuletnią walkę o życie w lodach okołobiegunowych, mieszkać na niewielkim, dryfującym, uwięzionym w lodowym paku statku, obozować na krze, a w końcu na Wyspie Słoniowej, a czterech z nich musiało pokonać siedmiometrową łodzią drogę niespokojnym oceanem, by przynieść ratunek sobie i pozostałym na wyspie towarzyszom. To fascynująca opowieść o niesamowitym dowódcy - pechowcu Erneście Shackletonie, któremu nie udała się kolejna wyprawa na Antarktydę, a który jednak utrzymał całą swoją załogę przy życiu, mimo wszelkich trudów, ciężkich warunków życia, musiał zadbać nie tylko o ich stan fizyczny, ale także o ich stan psychiczny, by nie poddali się, wpadając w zagrażającą śmiercią wszechogarniającą apatię.
Wśród 27-osobowej załogi były różne osobowości, jedni byli dzielni i pełni energii, inni trudni do zniesienia, konfliktowi lub apatyczni. Oni wszyscy byli zmuszeni znosić się 24 godziny na dobę i współdziałać. Wyczuwający nastroje dowódca potrafił ich wszystkich połączyć, utrzymać dyscyplinę i doprowadzić do szczęśliwego zakończenia.
Autorka - Caroline Alexander opisuje, w jaki sposób podróżnicy urządzili się na małym statku, by przetrwać długie miesiące uwięzienia w lodowym paku, jak urozmaicali sobie monotonne dni, jak musieli ratować się ucieczką ze ściśniętego przez lody okrętu, jak podróżowali poprzez lodową krę, jak musieli rezygnować z rzeczy osobistych, żeby zmniejszyć ciężar i co udało im się ocalić, jak płynęli łodziami w bardzo trudnych warunkach, ledwie ostatkiem sił docierając do niegościnnej, wietrznej Wyspy Słoniowej, jak urządali kolejne obozy, jak nocowali leżąc niemal w wodzie z roztopionego lodu. Jak w końcu czterech z nich postanowiło zaryzykować i popłynąć łodzią poprzez ogromne sztormy i burze, by dotrzeć do ludzi i znaleźć pomoc. Tytaniczna, nadludzka niemal praca i wytrzymałość w walce o przetrwanie.
Relację obrazują piękne zdjęcia towarzyszącego wyprawie fotografa i one same w sobie są fascynujące, a niesamowite jest to, że udało się je zachować (w tym ciężkie płyty!), podobnie jak dzienniki członków tej ekspedycji.
Tytułem uzupełnienia:
Po pochłonięciu z zainteresowaniem książki Caroline Alexander nabrałam ochoty na przeczytanie innej relacji o dziejach tej dramatycznej ekspedycji Shackletona. W bibliotece odnalazłam na półce "Wyprawę Endurance" pióra Aldreda Lansinga.Mogę więc porównać obie te książki. Z czystym sumieniem stwierdzam, że niejako się uzupełniają. Powiedziałabym, że Caroline Alexander nie waha się wspominać o pewnych problemach, związanych z odmiennymi charakterami uczestników wyprawy, może trochę więcej mówi o nich samych, o nie zawsze miłych cechach charakteru, które ujawniały się w tych trudnych warunkach (swoistym kuriozum jest postać dziwaka - Orde-Leesa, co wynika z lektury obu wersji). Autorka pięknie opisuje to, jak urządzili sobie życie na statku w czasie jego uwięzienia w lodach paku, jak organizowali sobie czas. Natomiast Lansing wspomina o pewnych szczegółach, których zabrakło w książce Alexander - m.in. rozwinął nieco temat psów (jeden z najsmutniejszych w tej opowieści wątków). Książce Caroline Alexander towarzyszy nieco więcej zdjęć Franka Hurleya.
Jednak obie relacje z czystym sumieniem polecam.
2 komentarze:
Oglądałaś może film z Kennethem Branaghem - Shackelton -The greatest survivwal story of all time? Przy okazji - świetny blog, ciekawie recenzujesz filmy, które są nieznane praktycznie polskiemu widzowi. Dzięki Tobie to się może zmienić! Serdecznie pzdr. i będę wpadała częściej z komentarzem - jeśli film książkę widziałam/przeczytałam.
Wydaje mi się, że nie oglądałam takiego filmu, ale mam wrażenie, że jako aktor Kenneth Branagh pasuje fizycznie do tej postaci.
Bardzo dziękuję za miłe słowa i serdecznie zapraszam do lektury mojego bloga. :)
Prześlij komentarz