niedziela, 30 marca 2008

Nigdy nie mów żegnaj (Kabhi Alvida Naa Kehna)


Dev (Shakrukh Khan) i Rhea (Preity Zinta) są na pozór szczęśliwym małżeństwem. Mają kilkuletniego syna Arjuna. Dev odnosi sukcesy w sporcie, Rhea pnie się po szczeblach kariery w magazynie poświęconym modzie. Maya (Rani Mukherjee) wychodzi za mąż za Rishiego (Abhishek Bachchan). Na próżno jednak można doszukiwać się w niej szczęścia. Młoda kobieta ma wątpliwości.Tuż przed ślubem Dev i Maya spotykają sie po raz pierwszy. Kilka minut po spotkaniu z Mayą, Dev wpada pod samochód. Odniesiona kontuzja sprawia, że musi porzucić karierę sportową. Kilka lat później Dev jest zgorzkniałym, sfrustrowanym facetem, który złośliwością wyraża swą złość. Jej ofiarami są najczęściej Rhea i Arjun.Również małżeństwo Mayi nie ma się najlepiej. Między nią, a Rishim wraźnie brakuje namiętności.Któregoś dnia, w dość nieoczekiwanych okolicznościach, Maya i Dev ponownie się spotykają nadając nowego znaczenia słowom "nigdy nie mów żegnaj". Jak skończy się ta historia? Czy małżeństwa przetrwają? A może znajomość Mayi i Deva przerodzi się w coś więcej?

Za kinem bollywoodzkim nie przepadam. Jednak niedawno przez czysty przypadek obejrzałam teledysk z muzyką Michelle Featherstone (http://www.youtube.com/watch?v=qd6KY6MJzeA), z obrazkami z filmu "Nigdy nie mów żegnaj" (mało bollywodzkimi, poza początkiem) i sięgnęłam po ten tytuł, który ma doborową obsadę, bo wystąpiły w nim bollywoodzkie gwiazdy: Amitabh Bachchan, Shahrukh Khan, Rani Mukherjee, Preity Zinta, Abhishek Bachchan.

Film nie jest stricte bolly, gdyż akcja w całości dzieje się w Nowym Yorku, i są tu znikome akcenty hinduskie, poza oczywiście bohaterami.
Zadziwiało mnie zawsze szaleństwo na tle Shahrukh Khana, bo dla mnie jego aktorstwo wcale nie jest rewelacyjne. W dodatku jego postać w tym filmie jest postacią najbardziej irytującą, bo nie dość, że Dev jest nieprzyjemny dla otoczenia, to jeszcze w dodatku krzyczy na Bogu ducha winnego dzieciaka, wyładowując w ten sposób własne frustracje. I jak może mówić, że wychował syna, skoro nic nie wie o jego upodobaniach, zmusza go do grania w piłkę, chociaż dzieciak wolałby grać na skrzypcach.
Z kolei Maya sama nie wie czego chce, wyszła za mąż za mężczyznę, który ją kocha, rozpoczyna romans z Devem, ale nie ma gwarancji, że będzie z nim szczęśliwsza i wytrzymają ze sobą. A w ogóle za co właściwie ona pokochała tego Deva? W zrozumieniu jej potrzeb nie był lepszy od Rishiego, skoro wziął ją na mecz, chcąc głównie sobie zrobić przyjemność. Nie wiem jak Maya mogła odrzucać takie uczucie Rishiego! On był naprawdę dobry dla niej i w dodatku okazywał jej swoją miłość.
Żona Deva zbyt jest zajęta swoją pracą, by miała czas dla męża i dla dziecka, jednak jej kontakt z dzieckiem póżniej ulega pogłębieniu. Jest to postać nieco chlodna i jakoś trudno bylo wierzyć, że naprawdę kocha Deva (bo i za co?).
Rishi, mąż Mayi kocha ją, jednak czuje, że Maya się od niego oddala, a może wcale nie darzy go uczuciem? Na mnie największe wrażenie zrobiło właśnie to jak jego dobra wola polepszenia ich relacji i jego miłość spotyka się z chłodem May. W ogóle odnosiłam wrażenie, że to tylko Rishi i Rhea walczą o swoje małżenstwa, a Dev i Maya już je przekreślili. Znamienna jest scena w teatrze, a później to nieporozumienie z kwiatami. Scena w ktorej Maya mówi Rishiemu, że go zdradziła - przyznam, że to chyba jedyny moment, w ktorym się wzruszyłam.
W ogóle scena zdrady była dobrze zmontowana (nie wiedzialam, że są takie sceny w kinie bollywoodzkim, jak ta w hotelu). I jak na ironię Rishi się wtedy cieszył, że żona do niego wraca. Perfidny moment na zdradę.

Film poruszając problem zdrady, winy, kary, przebaczania lub nie - robi to w dość interesujący sposób i nie pozostawia widzów obojętnym. Oglądało mi się całość znakomicie, te trzy godziny mi się wcale, o dziwo, nie dłużyły. Film uważam za bardzo udany i mogę go polecić z czystym sumieniem. Podobały mi się niektóre naprawdę ładne ujęcia i muzyka. Bardzo podobał mi się ojciec i syn czyli Amitabh (wprowadzał element humorystystyczny jako sexy Sam) i Abhishek Bachchan (był bardzo dobry - wróżę mu karierę w bolly) w rolach właśnie ojca i syna. Wzruszył mnie wątek Rishiego, bo wątek Deva nie był w stanie, gdyż ta postać była irytująca. Frustracja Deva, że żona zarabia więcej i robi karierę - jakie to klasycznie męskie i niskie. Nie potrafiłam mu współczuć.
Podczas seansu zastanawiałam się, ile jeszcze razy zmoczą w tym filmie bollywodzką gwiazdę Shakrukh Khana, bo chyba zrobili to ze trzy razy. No i bohaterowie zbyt często płakali w drugiej części filmu.
Nie podobało mi się wcale zakończenie. Cała ostatnia scena na peronie mnie śmieszyła, z tym klękaniem Deva przed Mayą i oświadczynami. Od momentu, jak znalazł się na peronie przed Mayą (wyskoczył w biegu? gdyby pociągnął za hamulec, to by od razu policja go zabrała, no i ona z pewnością by to usłyszala ) - zaczęłam się śmiać. Ja rozumiem konwencje, nawet bajkową, ale według mnie mogli zachować minimum realizmu. No i potem to klęczenie na kolanach. Koncówka mi się wybitnie nie podobała.
A poza tym uważam, że lepiej by się stało, gdyby Rishi został ostatecznie z Mayą. Choć z drugiej strony podobało mi się zdanie Rhei, że wystarczającą karą za rozbicie małżenstwa będzie dla Mayi życie z Devem.
Z pewnoscia film spodobałby mi się jeszcze bardziej, gdyby nie to absurdalne i nieco przesłodzone już zakończenie. Film daje do myślenia, skłania do refleksji, budzi emocje, więc to samo podnosi jego wartość. Może problemy są typowe, ale w sumie fajnie podane.

Rishi i Maya:



Brak komentarzy: