Nie wiemy wiele o życiu uczuciowym Jane Austen. Nie zachowały się te jej listy, które mogłyby stanowić wskazówki dla biografów, prawdopodobnie zostały spalone przez jej siostrę Cassandrę. Tym większe pole dla spekulacji. Czy była prawdziwa miłość w życiu Jane? Czy był ktoś naprawdę bliski jej sercu? Czy żałowała kiedykolwiek, że nie przyjęła czyichś oświadczyn? Co było dla niej najważniejsze?
W 2007 roku powstał film biograficzny "Miss Austen Regrets". Twórcy oparli się na zachowanych listach Austen, na niektórych wątkach jej kilku powieści i napisali ciekawy scenariusz, który opowiada o ostatnich latach pisarki. W głównej roli obsadzili Olivię Williams, która grała już postać austenowską, w ekranizacji "Emmy". Ważną rolę jednego z dawnych konkurentów do ręki Jane - pastora Bridgesa - powierzyli Hugh Bonnevillowi. Film wyemitowany został u nas w dwóch częściach przez TVN Style, i chwała za to tej stacji.
Obraz powstał prawdopodobnie na fali zainteresowania twórczością Jane Austen i jako dopowiedź do filmu "Zakochana Jane", ale tak naprawdę po trosze obala mit o znaczeniu Toma Lefroya w życiu Austen. Jane mówi o nim do młodziutkiej bratanicy: "Cierpiałam pięć minut, a potem mi przeszło". W filmie jest także mowa o kilku innych mężczyznach w życiu pisarki: o tym, który z pewnością jej się oświadczył i którego w pierwszej chwili przyjęła, a później zmieniła zdanie - Harrissie Bigg-Witherze, a także o lekarzu Charlesie Haydenie, który opiekował się jej bratem Henrym, a z którym Jane prawdopodobnie flirtowała. Wydaje się jednak, że żaden z nich nie był tym jedynym, w którym Jane mogła być naprawdę zakochana. Autorzy filmu skupili się najbardziej na postaci pastora Bridgesa, który był zaprzyjaźniony z Jane, a ponadto był wujem ulubionej kuzynki Jane - Fanny Knight. To jej właśnie panna Austen próbuje pomóc w wyborze przyszłego męża. Ale jak ma pomóc w tak ważnej sprawie osoba, która uważa, że jeśli marzy się o panu Darcy`m, to należy go sobie wymyśleć? Jane Austen w tej wersji jest osobą, która nie ma zbyt dobrego mniemania o mężczyznach. W "Dumie i Uprzedzeniu" można przeczytać znamienne słowa: "Niewielu jest ludzi, których prawdziwie kocham, a jeszcze mniej takich, o których mam dobre mniemanie. Im więcej poznaję świat, tym mniej mi się podoba, a każdy dzień utwierdza mnie w przekonaniu o ludzkiej niestałości i o tym, jak mało można ufać pozorom cnoty czy rozumu." Niełatwo jest jej więc dokonać dobrego wyboru życiowego partnera dla młodziutkiej Fanny. Jednak panna Austen nie jest tu pokazana jako osoba zgorzkniała, która zamyka się przed całym światem w swojej samotni. Wręcz przeciwnie, widać, że lubi się bawić, tańczyć i flirtuje z mężczyznami. Ale czy ta beztroska nie jest pozorna?
Bowiem Jane, zastanawiając się nad potencjalnymi konkurentami do ręki Fanny, patrzy wstecz na swoje życie i zastanawia się, czy jest coś, czego przychodzi jej żałować, a może powinna przyjąć któreś z dawnych oświadczyn. Jednak u kresu życia dochodzi do wniosku, że żałuje tylko jednego: stabilizacji finansowej, która mogła przyjść wraz z małżeństwem, bo dzięki niemu mogła uniknąć tej sytuacji, w której się znalazła, że wraz z matką i siostrą jest zależna finansowo od swoich braci. Jane uważa, że właściwie mogła być na swój sposób szczęśliwa z każdym z mężczyzn: Tomem, Harrisem, pastorem Bridgesem, jednak samo małżeństwo mogłoby przeszkodzić jej w pisaniu lub pisanie uniemożliwić. Dzięki temu, że była sama, mogła osiągnąć to co osiągnęła, w innym przypadku być może nie powstałyby wszystkie te książki, które napisała. Jane z pewnością ceniła bardzo swoją niezależność. Ale czy małżeństwo naprawdę mogło jej przeszkodzić w uprawianiu sztuki pisarskiej? Elizabeth Gaskell miała męża, dzieci i życie rodzinne, a jednak napisała wspaniałą powieść "North and South" ( i kilka innych) i stworzyła postać romantycznego bohatera - Johna Thorntona. Czy więc Miss Austen nie przekonywała jedynie samej siebie, że właściwą decyzją było życie w samotności?
Film pozostawia niedopowiedzenia, które mogą sugerować, że Jane mogła być zauroczona Charlesem Haydenem, mogła żałować tego, że nie wyszła za pastora Bridgesa. A może jednak nie było tego jednego, który był dla niej naprawdę ważny? To powieściopisarka, więc tworzy postacie, snuje opowieści, miesza fikcję z rzeczywistością. Realizatorzy pozostawili pole dla spekulacji.
Interesująca z pewnością w tym filmie jest postać pastora Bridgesa, którego każde pojawienie się w tym filmie jest znaczące, tak jak znaczące są prowadzone przez nich dwoje rozmowy. Świetne zagrana przez Hugh Bonevilla postać! Pozornie niezbyt przystojny, ma coś bardzo interesującego w oczach .... Postać pastora jest tak poprowadzona, że widać, że Jane była dla niego ważna, jest o nią zazdrosny i pragnąłby, żeby jego życie potoczyło się inaczej. "Zapewniłbym ci niezależność finansową i wielbiłbym cię aż do śmierci" - mówi pastor do Jane. Ciekawa jest scena ich ostatniej rozmowy, kiedy on mówi: "Nie zabroniłbym ci pisać, jeśli tego się obawiałaś". "Ale czy będąc twoją żoną znalazłabym na to czas?" - odpowiada filmowa Jane. Później pastor prosi, by powiedziała, że myśli czasem o nim, że żałuje, że go nie przyjęła, żeby przyznała to, choćby miała skłamać. Bardzo ładna to sekwencja.
Nie muszę chyba dodawać, że fantastyczna w roli Jane Austen jest Olivia Williams. Tak gra pisarkę, że łatwo można się zidentyfikować z jej życiowym dramatem, można ją zrozumieć.
Bardzo udany film, a ile ma wspólnego z rzeczywistą Jane Austen - na to pytanie każdy musi odpowiedzieć sobie sam i z pewnością jednej właściwej odpowiedzi nie ma.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz