środa, 26 marca 2008

Upiór w Operze (Teatr Muzyczny Roma)

"Upiór w Operze" to powieść Gastona Leroux, która była publikowana w odcinkach w latach 1909-1910. Utwór był wielokrotnie inscenizowany. Powieść Leroux stała się inspiracją dla wielu twórców i na jej podstawie powstało wiele ekranizacji, z których najstarsza pochodzi z 1925 r. Jedną z najsłynniejszych adaptacji scenicznych jest musical "Phantom of the Opera" Andrew Lloyda Webbera, napisany na początku lat 80. specjalnie dla Sarah Brightman, jego ówczesnej żony.

Jest to historia zdeformowanego fizycznie genialnego kompozytora, żyjącego w piwnicach paryskiej Opery, którego łączy tajemniczy związek z młodą solistką opery, Christine. To jakby kolejna wersja klasycznej bajki o pięknej i bestii, gdyż ze względu na swój odrażający wygląd, twarz Upiora zakryta jest maską. Kiedy umiera ojciec małej Christine Daae, Upiór zaczyna uczyć ją śpiewu. Zakochuje się w utalentowanej dziewczynie, która jednak wybiera hrabiego Raoula de Chagny - ukochanego z dzieciństwa.
W 2004 roku powstał film z muzyką Webbera. Rolę Upiora zagrał Gerard Butler.
W Polsce musical ten doczekał się realizacji dopiero teraz, ale trzeba przyznać, że warto było czekać. Jest to, jak podkreślają realizatorzy, autorska wersja spektaklu, na co zgodził się sam kompozytor, który także sam akceptował wykonawców głównych ról.
Bardzo, bardzo mi się przedstawienie Teatru Muzycznego Roma w Warszawie podobało. W spektaklu śpiewał Damian Aleksander i Paulina Janczak czyli pierwszy garnitur wykonawców.
Jeśli chodzi o Damiana to oczywiście się nie zawiodłam, był świetny! Nie rozumiem, jak mógł on kiedyś odpaść w Idolu... Pamiętam, że mu wtedy kibicowałam i żałowałam, że dalej nie będzie śpiewał. A tu, w tym spektaklu, mógł wreszcie pokazać swoje możliwości! Brawo!
Jeśli ktoś ma w uszach wciąż ścieżkę dźwiękową z filmu, musi pamiętać, że Gerard Butler nie śpiewał tam na żywo, a efekt końcowy był wynikiem pracy w studio. Damian występuje na scenie i śpiewa przed publicznością. Tu nie może być porownania! Naprawdę wypadł fantastycznie.
Co do Christine jest ona trochę nierówna. Chwilami śpiewa rewelacyjnie, właściwie w większości solówek, niestety zdarzają się jej słabsze momenty. Z pewnością ma jednak piękny głos. Być może zjadła ją trochę trema przed człowiekiem od Andrew Lloyd Webbera, który był akurat tego dnia na widowni.
Bardzo podobał mi się Marcin Mroziński w roli Raoula oraz naprawdę dobra aktorsko w roli divy - Carlotty - Barbara Melzer.
Teraz o efektach specjalnych. Nigdy dotąd nie widziałam takich efektów w teatrze. Światło potrafiło stworzyć na tkaninie pokrywającej scenę zupełnie różne światy. Szybko zmieniające się tło oraz dekoracje - zastanawiałam się, gdzie na w sumie małej powierzchni tego teatru mogą się zmieścić tak duże schody (jak w scenie maskarady) oraz inne elementy budujące coraz to nowe wnętrza. No i to znikanie aktorów i pojawianie się w zupełnie innym miejscu, czasem w tle, na drugim planie. A także żyrandol, który sprawił wrażenie, jakby faktycznie się rozbił. Kilka scen było przepięknych.
Przyłapałam się na tym, ze gapię się na scenę z otwartą buzią z zachwytu....
Pierwsza część przedstawienia obfitowała w efekty specjalne (w tym np. ten z lustrem oraz scena schodzenia do podziemi, z piosenką "Upiór w Operze") oraz piękne partie wokalne ("Angel of Music-Anioł muzyki", "Music of the Night - Noc muzykę gra", "The Mirror - Lustro", "All I Ask of You-O tyle proszę cię"), a także zakończyła się widowiskowym upadkiem żyrandola, stąd miałam odczucia, jakby pierwsza część była lepsza od drugiej. W drugiej części była jednak wspomniana już ładna scena zbiorowa maskarady, no i ta na cmentarzu (niesamowite jak widać było ruch gałęzi drzewa). No i wreszcie cała scena finałowa rozgrywająca się w grocie Upiora.
Tak naprawde nigdy dotąd w Romie nie byłam i jestem pod wielkim wrażeniem sprawności organizacyjnej (te zmiany oświetlenia i dekoracji), no i samych wykonawców. Tlumaczenie na język polski było bardzo dobre, w ogóle język polski tu nie drażnił ucha, przyzwyczajonego do wersji angielskiej.
Muzyka - piękna jest muzyka Andrew Lloyda Webbera, piękne partie solowe oraz duety.
Jestem pod dużym wrażeniem. Spektakl jest wart swojej ceny. Chętnie zobaczyłabym go raz jeszcze. Brawo dla Teatru Roma za tak udane przedstawienie! Szczerze polecam!
Na końcu spektaklu były owacje na stojąco. Sama biłam tak brawa.
Chcę ścieżkę dźwiękową z tego widowiska!

Brak komentarzy: