Zainteresowałam się osobą poety Teda Hughesa, gdyż bardzo podobała mi się interpretacja jego wiersza "Song", która pojawiła się w radiu BBC, w wykonaniu angielskiego aktora o wspaniałym głosie, Richarda Armitage`a (pamiętnego z roli Johna Thorntona w "North and South". Jedna z wielbicielek Armitage`a przygotowała clip muzyczny z fotkami aktora, wykorzystując wspomniane nagranie:
(Richard Armitage reads poem by Ted Hughes "Song")
Wiersz ten brzmi:
O lady, when the tipped cup of the moon blessed you
You became soft fire with a cloud's grace;
The difficult stars swam for eyes in your face;
You stood, and your shadow was my place:
You turned, your shadow turned to ice O my lady.
O lady, when the sea caressed you
You were a marble of foam, but dumb.
When will the stone open its tomb?
When will the waves give over their foam?
You will not die, nor come home, O my lady.
O lady, when the wind kissed you
You made him music for you were a shaped shell.
I follow the waters and the wind still
Since my heart heard it and all to pieces fell
Which your lovers stole, meaning ill, O my lady.
O lady, consider when I shall have lost you
The moon's full hands, scattering waste,
The sea's hands, dark from the world's breast,
The world's decay where the wind's hands have passed,
And my head, worn out with love, at rest
In my hands, and my hands full of dust, O my lady.
Ten utwór powstał, gdy Ted Hughes miał 19 lat, a więc napisał go na progu swej artystycznej kariery. Pojawia się w nim postać Muzy, która inspiruje go do pisania.
Taką muzą była dla niego poznana 7 lat później, poetka Sylvia Plath. Od razu zostali kochankami, a pobrali się cztery miesiące później. Wzajemnie się inspirowali, jak wynika z tej biografii, śledzili swoje osiągnięcia, czerpali natchnienie ze swoich wierszy, wykorzystywali w swej twórczości wydarzenia ważne dla ich związku.
Choć wywodzili się z różnych kultur, mieli ze sobą wiele wspólnego. Niestety sielanka 6 lat małżeństwa (doczekali się dwojga dzieci) szybko się skończyła, bo Ted nie mógł wytrzymać życia z Sylvią, nawiązał romans z zamężną Assią Wevill i wyprowadził się z domu. Plath mająca skłonność do depresji, nie mogła sobie z tym poradzić, a w końcu popełniła samobójstwo. Kilka lat później odebrała sobie życie Assia (w identyczny sposób, jednak razem ze swą córeczką, owocem swego związku z Hughesem).
Z pewnością łatwo winić Teda Hughesa, ale autorka biografii dowodzi, że obie kobiety świadomie uwiodły Hughesa (najpierw Sylvia, a potem Assia), i że z pewnością Plath nie miała łatwego charakteru. Mimo to dobrze się czuła w roli żony i matki i pewnie spełniała się w tej roli. Hughesa jednak to prawdopodobnie męczyło, może brakowało mu już inspiracji? Może wolał wrócić do niezależnego życia, jakie prowadził przed ślubem?
Znalazłoby to potwierdzenie w fakcie, że choć później nawet się ożenił, ale nawiązywał liczne romanse. Jedna z kobiet, z którymi był związany, Emma Tenant (pisarka angielska znana z sequela "Dumy i uprzedzenia" Austen o tytule "Pemberley"), twierdziła, że wszystkie kobiety, które Hughes uwiódł, łącznie z nią, były tylko "tworami jego wyobraźni, nie należącymi do świata realnego".
Z kolei odejście Teda natchnęło Sylvię do pisania. Przy tym przeżywała bardzo wydanie swojej powieści "Szklany klosz" - może uważała, że w tym utworze odkryła za bardzo przed czytelnikiem swoją psychikę? (Warto dodać, że bohaterka tej powieści popada w obłęd.)
Fragment jednego z ostatnich wierszy Sylvii Plath: "Krawędź" (w przekładzie T. Truszkowskiej)
Kobieta osiągnęła doskonałość
Jej martwe
Ciało ma uśmiech dokonania,
Złuda greckiego determinizmu
Płynie w zwojach jej togi,
Jej bose
Stopy zdają się mówić;
Doszłyśmy dotąd, to już kres.
Z pewnością kwestia jest złożona i trudno jednoznacznie potępić jedną stronę, a uniewinnić drugą.
Ted odziedziczył nie publikowane utwory Sylvii, zajął się ich redakcją i wydał je, zapewniając jej rozgłos. Zdawał sobie sprawę, że po jego śmierci historia ich małżeństwa stanie się częścią historii kultury XX wieku.
Ted Hughes zmarł na niewydolność serca w 1998 roku (35 lat po śmierci Sylvii Plath).
Muszę dodać, że choć temat jest ciekawy, jednak tej biografii nie przeczytałam jednym tchem, a nawet chwilami ją kartkowałam, wychwytując ciekawsze fragmenty. Chyba jednak wolę czytać biografie postaci z XIX wieku i początku XX wieku, najlepiej takich osób, o których nie wiemy aż tak dużo. Z książki Middlebrook wyziera portret Sylvii Plath jako nie mającej dużych zahamowań Amerykanki - widać jak bardzo zmieniła się moralność kobiet po II wojnie światowej. W jakiś sposób postać tej poetki została dla mnie odarta z tajemnicy.
Ale to tylko moje wrażenie.
W 2003 roku powstał film oparty na jej życiu pt. "Sylvia" z głównymi rolami Gwyneth Paltrow i Daniela Craiga, ale widziałam jedynie migawki z niego.
W poniższym clipie video można obejrzeć fragmenty tego filmu (tekst, oparty na listach Hughesa, czyta ponownie Richard Armitage) :
Richard Armitage reads Ted Hughes' letters
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz