Przypomnę te tytuły, o których już pisałam lub pisać pewnie będę. Będzie to mój osobisty ranking.

Druga odsłona "Cranfordu", jak już pisałam, jest równie dobra, co pierwsza, choć z pewnością żal, że to tylko dwa odcinki, choć 1,5 godzinne. Świetne aktorstwo, humor i moc wzruszeń, klimat małego prowincjonalnego angielskiego miasteczka, dbałość o szczegóły, kostiumy i scenografia. Same plusy. Zasłużone pierwsze miejsce w moim osobistym rankingu.

Najnowsza wersja ekranizacji powieści Jane Austen. O dziwo, jeszcze o tym filmie nie pisałam na blogu. Chociaż nie do końca przekonują mnie odtwórcy głównych ról, zwłaszcza Ramola Garai, która tu mnie niestety trochę drażni, jednak za kostiumy, scenerię i inne walory estetyczne przyznaję temu filmowi miejsce drugie.

Lubię bardzo czasy królowej Wiktorii, więc z ogromnym zainteresowaniem ten film obejrzałam. Przyjemny seans. Ładne kostiumy, scenografia. Może wszystko to zbyt gładkie, ale film się bardzo miło ogląda. Dlatego tak wysoko znajduje się w moim rankingu, choć prawdopodobnie pod względem artystycznym przewyższają go te produkcje, które znajdują się na 4 i 5 miejscu. Żałuję, że fabuła nie została poprowadzona dalej, ale w końcu sam tytuł wskazuje na to, że to film o wczesnych latach królowej.

Film poświęcony postaci poety angielskiego Johna Keatsa. Bardzo nastrojowy, poetycki, wiele pięknych zdjęć. Świetna rola Abbie Cornish. Aż nie chce się wierzyć, ze tak było naprawdę. Ciekawe postaci drugoplanowe. Warto dodać, że styl Jane Campion jest dość specyficzny, pamiętam dobrze "Fortepian", w którym większą rolę grają filmowe obrazy i nastrój niż akcja. Dla mnie "Bright Star" to jednak bardziej opowieść o niezależnej kobiecie niż o sławnym romantycznym poecie.

Ten film nie jest lekki, łatwy i przyjemny, pokazuje życie z jego problemami, niełatwą drogę do kariery. Może dzięki aktorstwu Audrey Tautou i zwłaszcza Benoît Poelvoorda, oceniam go dość wysoko. Na pewno niełatwo zrobić dobrą biografię tak znanej postaci jak Coco Chanel, z pewnością to i owo zostało przemilczane. Trzeba też pamiętać, że to znowu film o wczesnych latach ikony mody, a nie o całym jej życiu i karierze w wielkim świecie.

Film biograficzny o Amelii Eackart pokazuje jedynie wycinek z jej życia, oczekiwałam po nim czegoś więcej, ale ładne zdjęcia, stare samoloty, Richard Gere i Hilary Swank podnoszą wartość tej produkcji. Mimo że to bardziej historia pewnego trójkąta miłosnego z lotnictwem w tle czy impresja filmowa na temat, to dzięki tej produkcji postać tej słynnej kobiety-pilota stała się bardziej nam bliska.

Ekranizacja powieści Oscara Wilde`a. Najwyżej muszę ocenić tu grę Colina Firtha, którego z tej produkcji pamiętam najlepiej. W pamięci mam także opiumowe wizje Doriana. Nieco słabiej wypadła postać córki lorda Wootona. Za scenografię, kostiumy i zdjęcia muszę dodać punkty tej produkcji. Gdzieś czytałam ocenę filmu, że to niewykorzystany potencjał i ja się z tym właściwie zgadzam.

Na tle wersji z 1992 z Ralphem Fiennesem każda z ekranizacji powieści Bronte wypada dość blado. Niełatwo przebić tę kultową już wersję. Z pewnością była to okazja do pokazania czegoś nowego, w tym młodych aktorów (Tom Hardy, Charlotte Riley i Rebecca Night), którzy spróbowali się zmierzyć z żywą legendą. Czy im się udało? Każdy z widzów musi to ocenić sam. Ja przyznaję, że byłam rozczarowana. Jakoś bardziej wciągnęły mnie (mimo wszystko) włoskie "Cime Tempestose" z Alessio Boni.

Czemu tak nisko? Choć bardzo lubię Meryl Streep, tu jej maniera zmieniania głosu tak mnie drażniła, że chwilami wolałam część współczesną, a nie tą poświęconą Julie Child. Także konstrukcję całego filmu, opartą na przeplatanych scenkach, uważam za nietrafioną.
Filmy, które przede mną:
"Enid" (już niedługo!)
"Turn of the Screw"
"Casualty 1909"
"Margot"
Pewnie jeszcze o jakimś filmie, wyprodukowanym w 2009 roku, nie wiem albo po prostu o nim w tej chwili nie pamiętam. Jeśli to pierwsze, to mam nadzieję, że w ten lub inny sposób na niego trafię.
