
Dawno nie widziałam tak dobrego polskiego filmu.
To popis aktorski trzech pań: Agaty Buzek (świetna, naprawdę), Krystyny Jandy (nie drażniła mnie tu wyjątkowo, bo jej gra, jak na nią była bardzo stonowana) i Anny Polony (tej aktorki reklamować nie muszę) w rolach córki, matki i babci.
Do tego dołączam Marcina Dorocińskiego, który z tą fryzurą i w tym prochowcu wydaje się żywcem wyjęty z tamtych czasów, a wygląda jak Humphrey Bogart, a jego bohater jest równie brutalny jak bohaterowie Bogarta. Trudno uwierzyć, że ten przystojny macho w przedwojennym stylu, który zainteresował się niepozorną dziewczyną, naprawdę jest romantycznym bohaterem... Czy naprawdę nim jest?
Czarna komedia - w drugiej części trudno to już nazwać komedią, gdyż niektóre sceny były niesmaczne...

Jednak przez połowę filmu bawiłam się świetnie humorystycznymi wątkami, zwłaszcza gdy pojawił się amant grany przez Adama Woronowicza. Potem ta komedia przekształca się właściwie w dramat.
Film wysmakowany, bardzo dobre czarno-białe zdjęcia, świetny klimat. Chwilami można było mieć wrażenie, że ogląda się komiks. Bardzo dobrze wykorzystano scenerię typową dla lat 50-tych i socrealistyczną architekturę.
Tylko zakończenie... coś mi w nim zgrzytało...
Ale "Rewers" polecam, bo mało jest u nas takich filmów.

SPOILER
Chwilami ten film przypominał mi "Arszenik i stare koronki" ...
1 komentarz:
masz rację, w drugiej części sceny były troszkę niesmaczne, ale dzięki temu nie był przesłodzony, i właśnie to dodało mu uroku jak na mój gust:) bardzo spodobało mi się, że w tle pokazana historia Polski bez tej całej martyrologi... pierwszy raz po prostu był okres powojenny i nie była to komedia:)
Prześlij komentarz