poniedziałek, 17 września 2007

Jerychonka

Po raz pierwszy drukowana na łamach "Kuriera Warszawskiego" w latach 1894-1895.
Jedna z najlepszych powieści Marii Rodziewiczówny. Opowiada o krakowskim środowisku artystycznym i inteligenckim, malarce Magdzie Domontównie, jej miłości, poświęceniu i straconych złudzeniach.
Jest w tym utworze trójkąt miłosny - ona (Magda), on (Filip - jej młodzieńcza miłość) i ta trzecia - zimna i wyrachowana (baronowa Feustwanger).
To, jak to określił jeden z krytyków literackich, klasyczna walka Anioła z Kobietą Fatalną o duszę bohatera.
Ale jest też ten czwarty - zakochany w Magdzie biedny artysta - Andrzej Oryż. Ciekawa postać - bardzo brzydki, ale jednocześnie bardzo interesujący mężczyzna. Wrażliwy człowiek, który udaje gorszego niż jest i potrafi dla dobra ukochanej poświęcić samego siebie.
I jest też środowisko - plotkarskie "towarzystwo", które jest zdolne w jednej chwili kogoś uwielbiać, żeby w następnej potępić, które jest łaskawsze dla zdradzającego mężczyzny, niż dla zdradzanej kobiety, które potrafi potępić uczciwą kobietę, a rozgrzeszyć winowajcę.
Jestw tej opowieści także trochę uwag o sztuce, jej posłannictwie i krytykach.
Symboliczna jest tytułowa jerychonka (róża jerychońska), która uchodzi za odwieczny symbol szczęścia, długowieczności i nieprzemijającego piękna. To roślina rosnąca na pustyni, która według legendy, jeśli stworzy się jej odpowiednie warunki - rozkwita. Tak właśnie bohaterka próbuje ratować ukochanego i jego malarski talent przed zatraceniem.
Powieść czyta się lekko, nawet mogę powiedzieć, że się ją pochłania. Losy bohaterów wciągają. Ja spędziłam nad nią kilka przyjemnych godzin.

Brak komentarzy: