Prawda o Katyniu była ukrywana przez lata. Do tej pory nie wyjaśniono wszystkich szczegółów tej zbrodni. Prawdopodobnie takich miejsc jak Katyń było więcej (mówi się m.in. o Bykowni koło Kijowa). Rosjanie zamknęli archiwa, gdyż nie zależy im na tym, by była znana prawda o tych wydarzeniach. Utwory literackie mówiące o tej sprawie były zakazane, nie można było kręcić filmów poświęconych Katyniowi. Temat właściwie nie istniał, choć wymordowano tam 15 tysięcy oficerów polskich. Ale temat to niesłychanie ważny, obecny w świadomości milonów Polaków. O tym jak trudno i dziś było nakręcić ten film świadczy to, że scenariusz tego filmu jest trzydziestym scenariuszem z kolei, że reżyser po wielu próbach wybrał taką, a nie inną wersję. Ostatecznie bowiem oparł się nie na specjalnie napisanej na potrzeby filmu powieści Włodzimierza Odojewskiego "Milczący niepokonani", lecz na "Post mortem" Andrzeja Mularczyka.
Film Andrzeja Wajdy jest pierwszym obrazem fabularnym, który mówi o Katyniu. Jest dziełem osobistym, bo jego ojciec tam właśnie zginął, a matka całe życie czekała na swego męża, nie wierząc do końca w jego śmierć. I ten film właśnie więcej mówi o rodzinach ofiar i o kłamstwie katyńskim czyli ukrywaniu prawdziwych sprawców tej zbrodni, niż o samych oficerach. W związku z tym można postawić zarzut reżyserowi, że większość sekwencji dzieje się w Krakowie pod okupacją niemiecką, a potem w pozornie wolnej Polsce, znajdującej się jednak pod wpływami Rosji Radzieckiej, gdzie ci którzy mieli odwagę mówić prawdę byli zastraszani i więzieni. Pokazane są postawy ludzi - tych niepokornych i tych, którzy zgadzali się na ukrycie prawdy, bo groziło to aresztowaniem, bo trzeba żyć, bo "i tak nie będzie wolnej Polski".
W tym filmie zostali niejako zrównani obaj okupanci - i ten niemiecki, który umieścił w obozach zagłady profesorów UJ, i ten sowiecki - który skazał na śmierć oficerów, a więc - praktycznie całą elitę intelektualną, która mogłaby w przyszłości, po wojnie, zająć się wskrzeszeniem wolnej Polski.
Film zaczyna się symbolicznie sceną na moście, na którym spotykają się uchodźcy z terenów Polski zajętej przez Niemców, i ci którzy zostali zaskoczeni wkroczeniem na tereny wschodniej Polski najeźdźcy sowieckiego, a więc w dniu 17 września 1939 roku. Nie ma żadnych scen pokazujących kampanię wrześniową (może szkoda?). Oficerowie (niektórzy z nich nawet nie mieli okazji walczyć) zostają umieszczeni w obozie i nie wiedzą, co się z nimi stanie, ale tak naprawdę nie wierzą, że mogą zostać brutalnie zamordowani. I świadomość, że oni wszyscy zginęli jest tu bardzo poruszająca.
Właściwie nie ma jednego głównego bohatera, choć z pewnością uwaga w scenach obozowych skupia się na czterech postaciach granych przez Artura Żmijewskiego, Andrzeja Chyrę, Pawła Małaszyńskiego i Jana Englerta. Jest więc sekwencja pożegnania rotmistrza z żoną i małą córeczką, są sceny kręcone w obozie: rozmowy między oficerami, ładna scena Wigilii i wspólnego śpiewania kolendy. Potem jednak gdy wiadomo, że jedna z grup oficerów zostaje wywieziona z obozu w Kozielsku w niewiadomym kierunku i w niewiadomym celu (choć większość cieszy się z tej odmiany) akcja przenosi się do Krakowa i mówi już o ich rodzinach (tu główne postaci to żona rotmistrza - postać odtwarzana przez Maję Ostaszewską, żona generała grana przez Danutę Stenkę i siostra porucznika grana przez Agnieszkę Cielecką), o odkryciu grobów katyńskich przez Niemców i próbie wykorzystania tego przez nich do swoich celów, potem po wyzwoleniu Polski przez Sowietów o zrzuceniu winy za tą zbrodnię na Niemców i o różnych postawach ludzkich, także o oficerze polskim, który nie zginął w Katyniu, lecz wyzwalał Polskę wraz z Armią Radziecką, mimo że znał prawdę o tej zbrodni i tak samo mógł tam zginąć jak jego przyjaciele. (Ten wątek nie jest zresztą rozbudowany i nie wiemy jak to się stało, że porucznik Jerzy przeżył, wstąpił do armii Berlinga i jak awansował).
Oczywiście można się zastanawiać czemu w tym filmie okupacja hitlerowska została pokazana tak, jakby ludzie żyli w tym czasie normalnie (a może w Krakowie tak było?), że jest tylko mała wzmianka o Powstaniu Warszawskim, po co była scena z kapitanem rosyjskim, który pomaga żonie polskiego oficera czyli dobrym Rosjaninem? Czemu tak wiele scen toczy się w Krakowie? Czemu jest tak dużo wątków pobocznych, nie związanych z główną akcją epizodów? Oczywiście są wśród nich także sceny bardzo ważne.
Znamienna jest sekwencja, w której dwóch żołnierzy radzieckich rozrywa polską flagę i wiesza na budynku czerwoną flagę, a białą część wykorzystuje jako onucę.
Piękna jest scena z różańcem, który w chwili zwątpienia dostaje od księdza w obozie młody porucznik pilot, a potem trzyma go w rękach aż do końca, a potem ten sam różaniec zostaje oddany jego siostrze. Ale jednak najważniejsze w tym filmie są sceny końcowe - te dziejące się w piwnicach NKWD i w lesie katyńskim - nie pozostawiające nikogo obojętnym, wstrząsające, bardzo brutalne i kręcone na zimno, bo ta zbrodnia była zaplanowana, i systematycznie, niemal mechanicznie, wykonana. To jest właśnie prawda o Katyniu.
Film który trzeba obejrzeć, który warto obejrzeć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz