poniedziałek, 20 sierpnia 2007

Becoming Jane (Zakochana Jane)

Film powstał na fali zainteresowania twórczością Jane Austen. Po wyprodukowaniu w tym roku przez ITV trzech dość udanych ekranizacji: "Northanger Abbey" (Opactwo Northanger), "Persuasion" (Perswazje) i "Mansfield Park", a także dwa lata temu nowej wersji "Pride and Prejudice" (Duma i Uprzedzenie), przyszła kolej na samą autorkę tych powieści. Jane Austen, jak wiemy, nigdy nie wyszła za mąż, autorzy filmu postanowili odpowiedzieć na pytanie: dlaczego tak się stało? Obraz jest oparty na wczesnych latach pisarki, jej znajomości z Irlandczykiem Tomem Lefroyem, która jest owiana tajemnicą. Z listów pisarki niewiele się dowiemy na ten temat. Lefroy pojawia się w nich mimochodem, co pozostawia pole dla wyobraźni. Wiadomo na pewno, że flirtowali ze sobą. W jednym z listów pisanych do siostry Jane pisze o tym: "Wprost boję się wyznać ci, jak zachowywaliśmy się z moim irlandzkim przyjacielem. Wyobraź sobie wszystko, co najbardziej występne i szokujące w dziedzinie tańca i siedzenia obok siebie. Niestety, już tylko raz będę mogła zachować się nieskromnie, gdyż on wyjeżdża z kraju [..] Zapewniam cię, że to doskonale ułożony, przystojny i miły młodzieniec. Lecz co do naszych spotkań, wyłączając trzy bale, niewiele mam do powiedzenia". W następnym liście jednak pisze: "Nareszcie przyszedł dzień, w którym mam doflirtować do końca z Tomem Lefroyem; gdy otrzymasz ten list, będzie już po wszystkim. Łzy płyną mi z oczu, gdy piszę te smutne słowa".
Twórcy filmu napisali scenariusz, opierając się na książce "Becoming Jane Austen" Jona Spence`a, który był także jego konsultantem historycznym. Jednak z samą Jane Austen obraz ten nie ma zbyt wiele wspólnego, rozczarowani będą fani twórczości tej autorki, podobnie jak było to po wersji "Dumy i Uprzedzenia" z 2005 roku. Bo "Becoming Jane" ten film nieco przypomina. Prawdopodobnie realizatorzy zapatrzyli się trochę w pozorny sukces tamtej produkcji, bo wykorzystali niektóre motywy i ujęcia. Na początku filmu mamy więc obraz świnek, który tak raził widzów "Dumy i Uprzedzenia" 2005, mamy też scenę, w której Jane całuje ręce Toma. To może irytować. Niestety ujęć i rozwiązań dyskusyjnych jest tu więcej np. scena pomiędzy państwem Austen na początku filmu (nie jestem pruderyjna, ale w takim filmie? - jakoś mnie to zaskoczyło, bo Brytyjczycy przyzwyczaili nas do powściągliwości), boks (pojawia się dwukrotnie), gra Jane w krykieta (czemu mi się to kojarzy z bejsbolem ?), wreszcie zmiana faktów z jej życia (gdzieżby prawdziwa Jane Austen zdecydowała się na ucieczkę i skompromitowanie rodziny, w tym swoich sióstr?).
Twórcy chcieli też dać do zrozumienia, że powieść "Pride and Prejudice" jest odbiciem znajomości z Lefroyem, widzimy więc jak Jane zaczyna pisać "First Impressions" (taki był pierwotny tytuł tej powieści), i po poznaniu Toma mówi o nim o w liście do Cassandry, że to “The most disagreeable, insolent, arrogant, imprudent, insufferable, impertinent of men!” (to słowa, które później określają powieściowego Darcy`ego). Widać jak bardzo różni się wizerunek Lefroya z listów Jane od tego z obrazu filmowego.
Mnie z bohaterów filmu zaciekawił pan Wisley - nie powalający urodą i lekceważony przez bohaterkę drugi jej wielbiciel. To człowiek skromny i wierny, który mógłby być przyjacielem i mężem. Ale filmowa Jane postanowiła całe życie rozpaczać po Tomie, tak jak to było w przypadku Casandry...
Jeśli będziemy oglądali "Becoming Jane" jakby to nie była biografia Jane, może się to spodobać. Jest kilka uroczych scen między Jane i Tomem Lefroyem, jest piękne i smutne zakończenie, jest bardzo dobra muzyka, nieźle dobrani aktorzy (choć może jest tu zbyt słodko. bo prawdziwa Jane piękna i słodka nie była). To niewątpliwe zalety tego filmu, jednak obawiam się, że zalet jest zbyt mało w stosunku do wad.
Główne role zagrali: Amerykanka Anne Hathaway (Jane Austen), Szkot - James McAvoy (Tom Lefroy), Anna Maxwell Martin (Cassandra Austen), Julie Waters i James Cromwell (państwo Austen). Ian Richardson (sędzia Langlois). Scenariusz: Kevin Hood, reżyseria: Julian Jarrold.

Brak komentarzy: